Na wstępie drobne wyjaśnienie: o broni wiem naprawdę niewiele. A co
dopiero o jej składaniu. Dlatego zasiliłam swoje ubogie rezerwy wiedzy w tym
temacie za pomocą tej oto strony. Nie wiem, czy mój opis odpowiada
rzeczywistości. Nie mam nawet możliwości, by to sprawdzić. Może kiedyś. Jeśli
jednak ktoś ma przydatne porady, z każdą z chęcią się zapoznam.
Miłego czytania życzę.
Siedział sam, jeśli nie liczyć wiernego Hazera, starego mieszańca
terriera i labradora, który posapywał cicho pod stołem, z łbem opartym o jego
bose stopy, przyjemnie je przy tym grzejąc. Był pogrążony w ciemności. Nie
całkowitej – mrok rozpraszało słabe światło latarni stojącej niedaleko. Jednak
trzecie piętro było za wysoko, by docierało go tu wiele, choć jednocześnie wystarczająco
dużo, by mężczyzna widział cokolwiek;
jego wzrok był przywykły do półmroku. Zza stłuczonej szyby, z której wcześniej
zdjął kartonową płytę, docierały do niego cichy warkot silników i smętna piosenka,
którą wysoki, chudy murzyn siedzący przy sklepie naprzeciwko puścił z
przenośnego radia.
Mężczyzna siedział wpatrzony w okno, wodząc wzrokiem za
przemykającymi po ulicy samochodami. Gdy przed budynkiem przejechało czerwone
Camaro odwrócił z niesmakiem wzrok. Takim samym autem jeździła jego żona. Jego
była żona. Przeniósł spojrzenie na
stojącą dwa metry dalej szafę. W jej oszklonych drzwiach widział własną,
zmęczona twarz. Zabrudzone lustro popękało w kilku miejscach, tworzyło więc wiele
niewyraźnych odbić. Był wymizerowany, wychudzony. Niemal nie spał od tygodnia,
czego efekty nie tylko widział, ale i odczuwał. Czterodniowy zarost,
pognieciony, wcześniej biały podkoszulek noszący stare ślady po musztardzie.
Żałosny widok.
I od niego odwrócił wzrok, nie chcąc przypomnienia, jakim
wrakiem człowieka się stał.
Wstał z krzesła. Hazer podniósł łeb i sapnął, niezadowolony.
- Spokój, psie – mruknął mężczyzna. Ruszył w stronę metalowej
szafki stojącej przy drzwiach. W mroku znalazł metalową kasetkę. Pogładził ją
pieszczotliwie po wierzchu, po czym wziął i z powrotem usiadł przy stole.
Kasetkę położył przed sobą. Chwilę pogrzebał w kieszeniach spodni, zanim
znalazł to, czego szukał. Niewielkim kluczykiem otworzył skrzyneczkę. W środku,
na wyścielanym podłożu, leżała broń. Pistolet P99, kaliber dziewięć na
dziewiętnaście milimetrów. Używany nie więcej niż dwadzieścia kilka razy. Kupił
go trzy lata temu. Nie wiedział
dlaczego, chyba z kaprysu.
Wyjął broń z kasetki i zaczął powoli, systematycznie ją rozkładać.
Najpierw wyjął magazynek. Potem pociągnął obejmę zatrzasku zamka, wyjął lufę i
sprężynę. Nie spieszył się, ruchy jego dłoni były precyzyjne. Nie raz dla
czystej przyjemności się tym zajmował, więc nawet jeśli strzelcem był marnym,
te czynności mógł wykonywać z zamkniętymi oczami.
Gdy skończył, na blacie rozchwianego stolika leżał
porozkładany pistolet. Przez chwilę przyglądał się częściom, po czym sięgnął po
lufę i zamek.
Po pierwsze: bo jestem
cholernym alkoholikiem, pomyślał, składając je ze sobą.
Podniósł sprężynę.
Po drugie: bo wódka
stała się ważniejsza od rodziny i ich wszystkich straciłem. Odsunęli się ode
mnie. Hanna zaczęła wszczynać awantury, że pijany wracam w środku nocy, budzę
dzieci…A one zaczęły się mnie bać. Pijany stawałem się agresywny, co dopiero
teraz zaczyna do mnie docierać. Głupiec ze mnie. Był i wciąż jest.
Wprowadził ją do zamka.
Po trzecie: straciłem
pracę. Philips wylał mnie na bruk, kiedy stawiłem się w biurze pijany. Boże,
dlaczego ja tam poszedłem? Dlaczego nie miałem na tyle rozumu, by zostać w
domu, wymówić się chorobą… Dostałbym ochrzan, ale przynajmniej zachowałbym
pracę!
Czarny kołnierz żerdzi umieścił w zamku. Jego ruchy były
automatyczne; nie patrzył na składaną broń, tylko przed siebie – na swój
pożałowania godny wizerunek.
Hanna odeszła. Zabrała
dzieci, przeprowadziła się do matki. Nie chciała się ze mną spotkać, po tym jak
urządziłem jej awanturę na klatce schodowej. Niedługo później dowiedziałem się,
że wniosła pozew o rozwód.
Umieścił odpowiednio niebieski kołnierz.
Po piąte: wygrała.
Wściekłym ruchem wsunął złożone elementy na szkielet broni.
Gdy zatrzask „odezwał się”, jak czasem żartobliwie mawiał, nieco się uspokoił.
Po szóste: straciłem
wszystko. Rodzinę, pracę. Z powodu niespłaconych kredytów, zaciągniętych bezpośrednio
na mnie jeszcze za czasu gdy byliśmy razem, zabrali mi również to, co Hanna mi
zostawiła. I teraz nie mam już nic. Mieszkam wraz ze szczurami, robactwem i
innymi bezdomnymi w tej nędznej ruderze, utrzymując się ze zbierania śmieci.
Płynnym ruchem wsunął magazynek i zwolnił iglicę.
Przez chwilę trzymał w dłoniach złożoną broń. Potem schylił
się i na ślepo wymacał na podłodze butelkę. Była niemal całkowicie pusta. Wódki
starczyło jedynie na dwa pociągnięcia. Wraz ze znajomym pieczeniem w przełyku,
poczuł pewną ulgę. I jednocześnie większy wstręt do siebie.
Opróżnioną butelkę rzucił na podłogę. Upadła ze stukiem i
potoczyła się po drewnianej podłodze. Hazer ponownie podniósł łeb,
zaciekawiony, jednak kiedy zobaczył co wyrwało go z drzemki, ponownie ułożył
się na ziemi.
Mężczyzna powoli uniósł broń, aż lufa zetknęła się z jego
skronią. Patrząc sobie w oczy, pomyślał jeszcze:
Po siódme: bo chcę
zakończyć już to gówno…
…i pociągnął za spust.
Pies pisnął przerażony i zerwał się na nogi, odskakując do
tyłu. Murzyn z ulicy podniósł nieśpiesznie wzrok, jednak do zamroczonego
narkotykami umysłu niewiele docierało.
Siła odrzutu zwaliła mężczyznę na ziemię. Chwilę jeszcze
drgał, zanim jego ciało już znieruchomiało. Z dziury w głowie nieustannie wypływała
krew, wsiąkając w drewniane deski i przeciekając miedzy szparami. Otwarte szeroko oczy patrzyły ślepo w sufit.
Edytowany dnia: 20.05.2014r.
Mniej rozbudowane niż poprzednie, ale temat o wiele cięższy. W sumie to nawet dziwne, że samobójstwo alkoholika wydaje się cięższe niż ojciec mordujący rodzinę. Może dlatego, że wydaje się takie jakieś bardziej realne. Podoba mi się to jak tytuł się ładnie zgrał z podsumowaniem bohatera.
OdpowiedzUsuńI dobrze, że masz nawyk sprawdzania informacji technicznych.
W ostatnim zdaniu powinno być otwarte zamiast otworzone.
Tak, to bardziej życiowe. Samobójstwa, alkoholizm to przypadki o wiele częstrze niż mordowanie bliskich.
UsuńOstatnio doszłam do wniosku, że dobry pisarz to taki, który wciąż się uczy. Dzieki temu można zbudować realny, bogaty świat, który jest przecież ograniczony przez umysł jego twórcy.
Nie tylko pisarz powinien się rozwijać, ale w ogóle człowiek.
UsuńInna sprawa, że pisząc pokazujemy własne świat i to co mamy w głowie. Dlatego warto mieć tam jak najwięcej.
To prawda. Inaczej bardzo łatwo popaść w "zastój", a z niego już nie tak łatwo się wyrwać.
UsuńDobrze to ujęłaś. Pisanie o czymś, czego się nie rozumie lub czego nie zna, zwłaszcza nadając temu spore znaczenie nie najlepiej świadczy o stosujących tę taktykę osobistościach.
Strzelać potrafię, w końcu trzeba wykorzystać, że ma się uzbrojoną rodzinę. I zgadzam się z Liry, dobrze, że sprawdzasz informacje, bo jak się pisze o czymś na czym się nie znasz, to mogą wyjść głupoty.
OdpowiedzUsuńO mało nie zrezygnmowałam z tego powodu z pisania opowiadania - tak tródno było znaleźć w miarę sensowny i zrozumiały opis rozkładania i montowania broni. Nie chciałam się wygłupić pisząc gorsze bzdety. Miałam szczęście.
UsuńSpodobało mi się tu :) Obserwuję i liczę na rewanż :D ♥
OdpowiedzUsuńOpowiadanie ciekawe i... szokujące? Mnie nie pytaj, ja to już w ogóle nie znam się na broni xd
among-the-people.blogspot.com
Dziękuję za komplement... chyba?
UsuńI oczywiście wpadnę.
Tak szczerze, nie wiem co napisać. Z tego co widzę, już masz czytelników, którzy napisali wiele na temat tego opowiadania. A ja będę inna, bo odebrało mi mowę i myślę, że uznasz to jako najśmielszy komplement, ponieważ napiszę tylko jedno, a zadowoli Cię bardziej niż moje litanie wcześniejsze: Rozumiem tą historię.
OdpowiedzUsuńOceniamy świat przez pryzmat samych siebie - nierzadko to sobie powtarzam. I często niełatwo zrozumieć intencje innych. Tak więc miałaś rację - to bardzo śmiała, ale i wspaniała pochwała. Dziekuję.
UsuńProszę bardzo. Więcej takich tematów poproszę ;)
UsuńNie mogę przyżec, że będą, ale to niewykluczone.
UsuńI co by tu napisać? Pierwszy, według mnie dość poważny błąd logiczny: nie widziałem jeszcze naćpanego Murzyna, który słuchałby smętnej piosenki z przenośnego radia. Takie osobniki przeważnie słuchają "czarnuszego" rapu - powinno to być według mnie zmienione, ale to tylko moje skromne zdanie.
OdpowiedzUsuńDrugiego nie znalazłem. Taka mała zmyłka.
Zauważyłem pewne podobieństwo do mojego "Indice Non", a konkretniej do samego początku, gdy główny bohater szykuje się do kolejnego wyjścia na powierzchnię. Podejrzewam, że to zwykły zbieg okoliczności, ba, nie śmiem nawet w to wątpić.
Zastanawiam się czy jestem jedynym człowiekiem, któremu po alkoholu nie włącza się agresja. Wręcz przeciwnie, staję się wtedy takim jakbym "śmieszkiem" - wszystko mnie bawi, śmieszy, staję się milszy etc. Może jestem wyjątkiem czy coś.
Szkoda mi jedynie tego pieska, Hazera. Czy ktoś w ogóle spostrzeże się, że alkoholik zakończył swoje marne życie i że psina jest sama oraz prawdopodobnie głodna?
A.J.
Ja nigdy nie widziałam żadnego naćpanego Murzyna. I czy należy , wszystkich wrzucać do "jednego wora"? Poza tym smętna muzyczka pasuje lepiej do tej całej scenerii, czy też raczej sytuacji. Oczywiście za radę dziękuję.
UsuńO podobieństwie nie myślałam w cale. Chciałam jednak zrobić tą wyliczankę, pokazać, dalczego mężczyzna chce popełnić samobójstwo i te "przerywniki" między kolejnymi punktami, wydały mi się konieczne.
Może. To, co się dalej stanie nie zależy ode mnie, tylko od Was - od tego, jak sami sobie wykreujecie ciag dalszy tej historii.
Pisałam już ostatnio co myślę o Twoich opowiadaniach. To kolejne, mimo, że krótkie przypadło mi do gustu jeszcze bardziej niż poprzednie. Uwielbiam zabiegi jakie stosujesz w swoich tekstach. Tu był kolejny, genialny moim zdaniem. Obraz rozkładania czy tam składania broni idealnie przerywany opisem życia bohatera. Tak pięknie zbudowałaś tu klimat. I też spodobało mi się, że ten bezdomny alkoholik, którego imienia nawet nie poznaliśmy miał wiernego towarzysza-psa, który był jednocześnie świadkiem śmierci swojego pana. Chciałabym też jeszcze odnieść się do wcześniejszych komentarzy a mianowicie do kwestii tego murzyna z tym radiem. Kto powiedział, że ten naćpany człowiek nie słuchał jakiegoś smętnego rapu? Słowa przecież mogły wskazywać na coś innego, nie? :)
OdpowiedzUsuńDodam też, że wchodząc po raz pierwszy na ten Twój blog myślałam, że będą tu raczej takie spokojne, wesołe opowiadania. Myślę, że może wywarł na mnie to wrażenie szablon, który raczej nie zapowiada tego, że będziesz tu pisała o samobójcy alkoholiku, czy ojcu, który zamordował całą swoją rodzinę.
Lubię wchodzić na Twój blog, bo zawsze mogę się poczuć tu dobrze. Jest to literatura na bardzo wysokim poziomie i nawet fakt, że Twoje opowiadania są krótkie nie jest w stanie popsuć tego, że czerpię z nich większą satysfakcję niż z niektórych olbrzymich rozdziałów na innych blogach.
Pozdrawiam ciepło.
Co mogę na to powiedzieć? "Cieszę się. Jest mi niezmiernie miło"? Taka jest prawda, ale wydaje się być banalna; blado wygląda przy tym, co napisałaś. Dlatego po prostu dziekuję. Jestem Ci tak bardzo wdzięczna za te słowa, że nie wiem jak się odwdzięczyć.
OdpowiedzUsuńKiedyś pisałam radosne historie. Nieco ckliwe, zabarwione dziecięcymi marzeniami. Jednak kiedy one minęły, kiedy zmieniłam swój światopogląd, zmieniły się również tematy moich opowiadań.
Co do szablonu... Spodobał mi się kot. Poza tym nie jestem najlepsza w takich wyborach, zwlaszcza gdy jest on duży - zwykle biorę pierwszy lepszy. Przyznaję: ta dość radosna kolorystyka może być sporą zmyłką.
Raz jeszcze dziękuję.
Radziłbym mu włożyć pistolet do ust. a) bardziej dramatycznie b) większe prawdopodobieństwo, że naprawdę się zabije.
OdpowiedzUsuńAle to taka drobna uwaga.
Koleżanka nade mną wspomniała, że opis składania broni, który wymieszałaś ze wspomnieniami bohatera to genialny zabieg. Faktycznie, jest cholernie dobry. Nadajesz wypowiedzi dynamizmu, trochę takiej rytmiczności, przez co dobrze i szybko się czyta.
Co do samego zalążka fabuły (swoją drogą to dość ciekawy temat na dłuższą historię) - jest "ciężka" i trudna. Tym bardziej cieszę się, że połączyłaś ją - wyjdę na bezdusznego - z lekkim opisem. Kontrasty są w porządku, u ciebie także.
Weny!
Myślałam o tym, ale w ostatniej chwili zmieniłam zdanie. Ale dziekuję za wskazuwkę.
UsuńOpowiadanie jest rzeczywiście krótkie. Mogłabym rozwinąć akcję, dodać kilka retrospekcji etc., jednak nie chciałam odbiegać zbytnio od mężczyzny i jego obecnego stanu. Nie wiem, może nie była to najlepsza decyzja.
Kontrasty są wszędzie: w filmach, w książkach, w prawdziwym życiu. Czasem jednak nie latwo je dostrzec.
Krótkie, acz treściwe. Z tego co czytałem, piszesz teraz głównie po to, by nabrać wprawy w posługiwaniu się językiem, oraz konstrukcji świata przedstawionego. Ciekaw jestem, jak poszoby Ci z dłuższą formą. Większych błędów ani w tym, ani w poprzednich opowiadaniach, nie zauważam. Myślę, że śmiało mogłabyś, oczywiście jeśli masz na to ochotę, spróbować zmierzyć się z bardziej rozbudowaną fabułą.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dziękuję. Myślę nad powrotem do "Planu". Jesteś kolejną osobą, która mnie popycha w tym kierunku, więc powoli jakakolwiek niecheć którą do tego żywiłam znika.
Usuń