poniedziałek, 28 kwietnia 2014

I tak to się kończy

Dziewczyna siedziała w parku, zajadając się ciasteczkami i czytając książkę. Wokół niej biegały niepokorne dzieci, a na innych ławkach zasiadali ich opiekunowie, czujnie przypatrując się zabawie maluchów. Gromady szarych gołębi przelatywały z miejsca na miejsce,  szukając spokojnego zakątka, gdzie nie będą nękane przez szarżujące na nie psy, rowery i biegnących ludzi.
Czas szybko jej płynął, a raczej nie zwracała na niego uwagi, zatopiona w lekturze. Lekki wiatr targał kartkami książki, jednak i to pozostawało poza granicą jej postrzegania. Samotna, przykucnięta na drewnianej ławeczce przy niewysokim krzewie postać, nie zauważyła również, kiedy pewien szkrab od tyłu wykradł jej przekąskę. Od spisanych na kartkach historii oderwał ją dopiero mrok kończącego się dnia, które przegrywało codzienną walkę z nocą. Z zaskoczeniem zorientowała się, ile czasu tu już spędziła.
Zgarnęła swoje rzeczy z siedziska i wrzuciła je do szarej torby. Dopiero teraz poczuła chłód nadchodzącej jesieni; kuliła się z zimna, ubrana jedynie w cienką sukienkę na ramiączkach i bawełniany sweterek. Właśnie ta niesprzyjająca pogoda skłoniła ją do wybrania drogi na skróty wiodącej przez ten rzadko uczęszczany fragment parku, o którym krążyły różne pogłoski.
Idąc ścieżką wyłożoną kocimi łbami, pogrążoną w cieniu z powodu nie zapalonych jeszcze lamp, rozglądała się wokół czujnie. Mimo ostrożności, słysząc łkanie i wesołe okrzyki, które, jak się zdawało, przywiódł tu między gęstym listowiem wiatr, dziewczyna aż drgnęła. Z początku chciała jak najszybciej stamtąd zniknąć, jednak okrzyk strachu, niewątpliwie wydobyty z dziecięcego gardziołka, wzbudził w niej litość. Zboczyła ze ścieżki i ruszyła w stronę odgłosów.
Po minucie szybkiego marszu dotarła do miejsca, gdzie grupka wysokich, postawnych nastolatków, mniej więcej w jej wieku, okrążyła małego chłopca. Maluch, nie mogący mieć wiece niż osiem lat, był wyraźnie przestraszony. Jego strach działał jednak pobudzająco na jego oprawców.
Dziewczyna niepewnie stała jakieś piętnaście metrów od nich, niezauważona. Przyglądała się czterem chłopakom, którzy popychali i wyśmiewali się z dziecka. Czuła lęk - oczywiście nie tak wielki jak ono. Przez pewien czas rozważała nawet ucieczkę. Jednak właśnie wtedy zdawało jej się, że chłopiec dostrzegł ją pomiędzy swoimi oprawcami i bezgłośnie poprosił o pomoc. Wówczas jej opór ustąpił miejsca determinacji.
Zrzuciła zawadzającą jedynie torbę na ziemię i pobiegła w ich kierunku
- Hej! – zawołała, widząc, jak jeden z chłopaków pchnął małego brutalnie na ziemię, a reszta wybuchła śmiechem. -  Zostawcie go!
Nastolatek, który przewalił małego, ledwo zdążył się odwrócić, by dostrzec postać biegnącą w jego stronę. Dziewczyna mierząca sobie niecałe metr siedemdziesiąt wzrostu, była drobna niczym porcelanowa lalka przy tych dryblasach, jednak zaskoczenie i szybkość podziałały na jej korzyść – chłopak przewalił się.
- Nie wstyd wam pastwić się na małym dzieckiem!?- spytała wściekła, pomagając małemu wstać.
Byli wyraźnie zaskoczeni – za równo jej interwencją, jak i tym, kim jest; bo czy rozsądna dziewczyna zadarła by z czwórką nieobliczalnych, o głowę wyższych i o wiele silniejszych typków spod ciemnej gwiazdy? Tyle, że ona najwyraźniej straciła cały swój rozsądek z chwilą, gdy dostrzegła jak się zabawiają.
- Spadaj stąd, mała – warknął przysadzisty gość ogolony na łyso. – Chyba że chcesz, byśmy porachowali ci kości? – Z tymi słowami zrobił krok w jej stronę, podkasując rękawy ciemnej bluzy.
Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała mu w twarz.
- Nie trzeba. Mam ich dwieście sześć – odpowiedziała chłodno. Wyraz twarzy łysego – zaskoczenie i oszołomienie – dały dziewczynie wiele satysfakcji.  Pochyliła głowę i szepnęła do chłopca: - Uciekaj stąd, leć do domu.
Małemu nie trzeba było tego powtarzać. Zostawił ją samą, nie oglądając się za siebie. Wraz ze sobą, jak można by powiedzieć, zabrał całą jej odwagę i pewność siebie. Dziewczyna nagle zdała sobie sprawę, w jak niebezpiecznej znalazła się sytuacji.
Pomyślała, że powinna była malcowi nakazać kogoś poinformować o tym, co się tu stało. Teraz nie wiedziała, czy może liczyć na czyjąś pomoc.
Chłopacy już zdążyli otrząsnąć się z lekkiego zaskoczenia, jakie wywołała.
- Kurcze, przez ciebie nam uciekł! – z pretensją wyrzucił szczupły, tępawo wyglądający rudzielec. Trądzik na jego twarzy widoczny był nawet w ciemnościach.
Ten, który został przewalony, postawny szatyn, mierzył ją teraz groźnym wzrokiem. Podobnie było z pozostałymi. Jednak jak na razie, nikt się na nią nie rzucił.
Zanim jednak dziewczyna zdobyła się na ucieczkę, szatyn rzucił do swoich kumpli:
- Skoro przez nią ten smarkacz nam zwiał, może zabawimy się z nią?
Pomysł spodobał się reszcie. Zanim dziewczyna zdążyła zrobić cokolwiek, szatyn złapał ją za ramię i przytrzymał. Wolną ręką sięgnął do jej twarzy; jego szorstkie palce chwyciły ja za podbródek.
Dziewczyna poczuła narastającą panikę; zaczęła szarpać się, wołać i rzucać groźby. Chłopacy śmiali się z jej prób. Zanim jednak posunęli się do czegoś więcej, kolejny okrzyk protestu przedarł się przez dzikie śmiechy:
- Gówniarze! Won stąd, zanim wezwę policję!
Z niewielkiego wzniesienia zbiegał w stronę grupki mężczyzna. Obok niego biegł wesoło owczarek niemiecki, niezważający na to, czego jest świadkiem.
Banda chłopaków, widząc zbliżającą się osobę, zwiała, śmiejąc się i zostawiając za sobą liczne wyzwiska.
Mężczyzna podbiegł do dziewczyny, przewróconej na ziemię. Zaraz po nim, pojawił się przy niej pies, obwąchując ja i łasząc się do niej jak do starej znajomej.
- W porządku? – spytał. Dziewczyna kiwnęła głową; drżała, już nie tylko z zimna, ale również z powodu adrenaliny, której poziom powoli zaczął opadać. – Choć, zaprowadzę cię do domu.
Kiedy opuszczali park, latarnie właśnie się zapalały, tworząc z niezbyt przyjaznego miejsca, przytulny zakątek, w którym można spędzić przyjazny wieczór.

Edytowany dnia: 20.05.2014 rok

6 komentarzy:

  1. Ciekawe, trzeba przyznać.
    Razi jedynie to, że typowy osiłek nie powie "kurcze", tylko bardziej wulgarną wersję. A tego akurat nie wzięłaś pod uwagę.
    A.J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wersja ocenzurowana.
      Z początku zastanawiałam się nad wstawieniem czegoś mocniejszego, jednak po namyśle z tego zrezygnowałam.

      Usuń
  2. Coś łatwo zwiali przed jednym facetem, ale wiadomo, że osilki to zazwyczaj tchórze.
    I zmien ustała na stała, taka mała literowka Ci się wkradła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, faktycznie. Nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Może dlatego, że o ludziach tego typu nie mam najlepszej opinii.
      Poprawione, dziękuję.

      Usuń
  3. Nigdy nie sądziłam, ze w tak krótkie opowiadania można się tak wciągnąć, a jednak;) Bardzo podobają mi się Twoje pomysły. Każdy jest inny i ciekawy. A ta historia bardzo przypadła mi do gustu. Jestem dumna z tej dziewczyny i gdyby była realną postacią to z chęcią podałabym jej rękę. Jest w moich oczach bohaterką. Oczywiście, mogła wpaść w niebezpieczeństwo, ale pokazała odwagę stając oko w oko z czterema groźnymi typami tylko po to, by ratować małego, nieznanego jej chłopca. Oj polubiłabym ją! Jaka szkoda, że na świecie jest mało takich osób. Bezgranicznie pomagających. Większość w takiej sytuacji pewnie odwróciłoby się na pięcie i odeszło zostawiając malca samego. Swoją drogą, co za bydlaki z tych chłopaków! No i dla odmiany, ta historia skończyła się dobrze. Ulżyło mi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam wyjątkowo dobry dzień, gdy zabierałam się za pisanie tego. Przyznam, że pierwotna wersja nie kończyła się już tak wesoło.

      Usuń

Dla Ciebie to chwila. Dla mnie impuls do dalszego działania.