Od dłuższego czasu planowałam te łowy. Pierwsze samotne,
nocne łowy. Zanim uprosiłam rodziców o pozwolenie, minęło sporo czasu. Udało
się jednak. Nie jestem zwolenniczką poglądu, że najważniejsze
są wyniki, a nie to jak do nich doszliśmy, jednak w tym szczególnym przypadku robię wyjątek.
Przeddzień mojej nocnej wyprawy byłam podekscytowana. Nie
byłam w stanie skupić się na niczym. Pech chciał, że pomagałam matce - moje
rozkojarzenie wpływało niekorzystnie na jej i tak już podkopany z powodu mojej
wielkiej inicjacji nastrój. Tak naprawdę nikt tak tego nie nazywa, jednak do
samotnych łowów przykłada się tu spore znaczenie. Większość myśliwych swoją
„inicjację” odbywa w wieku około piętnastu – szesnastu lat. Ja przeszłam ją w
wieku osiemnastu, co uważam za niesprawiedliwość. Czym oprócz płci różnie się
od chłopaków? Niczym. I ponoć w tym tkwi problem - przynajmniej tak twierdzi
moja matka. Nigdy nie rozumiałam co miała na myśli.
Gdy słońce zaczęło chować się za horyzontem, pożegnałam się
z rodzicami i siostrą, wzięłam wszystko, co mogło mi być potrzebne i
wyruszyłam. Wiązałam duże nadzieje z tą małą wyprawą – o ile się powiedzie, ci,
którzy jak dotąd nie traktowali mnie i mojego zamiłowania do polowań poważnie,
powinni zmienić zdanie. Przynajmniej takie miałam nadzieje.
Półtorej godziny po opuszczeniu wioski, natrafiłam na
pierwsze świeże tropy zwierzyny – stada jeleni liczącego około dwudziestu
osobników. Ruszyłam tym śladem.
Uwielbiam polowania. Jednak najwspanialszą ich częścią jest
niezmiennie tropienie. Trzeba być czujnym, uważnie obserwować otoczenie,
zwracając uwagę na każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Nie jest to łatwe,
zwłaszcza dla niedoświadczonych, ale z biegiem czasu tę umiejętność po prostu
się nabywa.
Było już grubo po pierwszej, może nawet tuż przed drugą,
kiedy poczułam, że coś jest nie tak. Miałam wrażenie, jakby ktoś czaił się
niedaleko. Czułam się jak zwierzyna łowna, której śladem ktoś podąża.
Mimo, że rozglądałam się wokół nie dostrzegłam nic
podejrzanego. Do moich uszu nie dobiegł również żaden niepokojący dźwięk, jak
trzask łamanej gałązki, czy wyróżniający się z dźwięków lasu szelest liści. Nie
licząc naturalnych, dobrze znanych mi odgłosów, w lesie panowała kompletna
cisza. Wydawała się jeszcze straszniejsza, niż ryk dzikiego zwierzęcia. Zepchnęłam
więc niepokój w głąb umysłu, nie chcąc przerywać łowów i ruszyłam dalej tropem
jeleni, do których znacznie się zbliżyłam.
Niepokój trzymał się mnie jednak nadal. Ignorowałam go jednak, skupiając całą swoją uwagę na śladach przede mną. Wiodły wydeptaną już dróżką. Zwierzęta musiały chodzić tu często. Zwiększało to szanse na udane łowy…
Niepokój trzymał się mnie jednak nadal. Ignorowałam go jednak, skupiając całą swoją uwagę na śladach przede mną. Wiodły wydeptaną już dróżką. Zwierzęta musiały chodzić tu często. Zwiększało to szanse na udane łowy…
Nagły trzask sprawił, że podskoczyłam,
odwróciłam się w stronę skąd dochodził dźwięk. Czujnie obserwując cienie,
starając się wyłowić z nich kształt żywej istoty wyciągnęłam łuk i strzałę z
kołczanu.
Zastanawiałam się, jakie zwierzę mogło czaić się w mroku,
prawdopodobnie czyhając na moje życie. Nie miałam wątpliwości, że skoro mnie
śledziło, czego również byłam pewna, zapewne liczyło na to, że stanę się jego
posiłkiem. Nie podobał mi się taki los.
Wyrzucałam sobie głupotę, z jaką postąpiłam ignorując
niepokój. Powinnam była ufać intuicji, a nie tłumić przeczucia.
Powtórnie coś usłyszałam. Znowu odgłos pochodził zza moich
pleców. Obróciłam się błyskawicznie. Zdołałam dostrzec przemykający szybko
ciemny kształt, ledwo odcinający się od otoczenia. Wystrzeliłam. Zdawało mi
się, że trafiłam, ale nie dobiegł mnie żaden skowyt czy pisk potwierdzający to.
Niespokojnie kręciłam się wokół własnej osi z kolejną
strzałą nałożona na cięciwę. Serce zaczęło mocniej bić mi w piersi.
Znów coś usłyszałam. Tym razem na wprost mnie. Wypuściłam
strzałę, która przeszyła powietrze skierowana w stworzenie. Mimo, że strzała
dosięgła celu, nie wbiła się w ciało zwierzęcia - odbiła się od pędzącego na
mnie ciemnego kształtu. Nie miałam jednak czasu się nad tym zastanowić, gdyż
zostałam powalona na ziemię.
Na de mną zawisło wielkie cielsko. Zbyt duże jak na wilka,
choć pysk wyglądał jak wilczy. Rozmiarami przypominało wielkiego niedźwiedzia.
Z przerażeniem wpatrywałam się w błyskające złowrogo
jasnobrązowe oczy. Potem moją uwagę przykuły długie, żółtawe zęby szczerzące
się jakby w potwornej parodii uśmiechu.
Chciałam krzyczeć, jednak strach obezwładnił mnie równie
skutecznie jak bestia nade mną. Ścisnął mnie za gardło, odebrał władzę w
mięśniach. Przerażenie tak mnie otumaniło, że nawet nie wiem, kiedy śliniące
kły zatopiły cię w moim barku, tuż obok szyi.
I nagle stwór znikł. W jednej chwili stał nade mną dysząc
mi w twarz stęchłym, cuchnącym powietrzem, a w następnej gnał już przez
gęstwiny wtapiając się swoją ciemną sierścią w mrok lasu.
Zostałam sama. Nie wiem ile to trwało, zanim zebrałam się w
sobie i podniosłam z chłodnej ziemi. Ustałam z trudem. Byłam rozdygotana,
oszołomiona. Pamiętałam jeszcze, aby zabrać łuk, zanim ruszyłam z powrotem do
domu. Nie pamiętam jak znalazłam drogę i jak ją pokonałam, mimo, że byłam
przytomna - świadomość straciłam dopiero w pobliżu wioski, gdzie znalazł mnie
Manco, starszy syn kowala, który zaniósł mnie do matki.
Edytowane dnia 02.03.2014r.
Jestem zdziwiony, oczywiście w znaczeniu pozytywnym, że założyłaś swojego bloga. To dobrze, wszystko będzie w jednym miejscu i będzie łatwiej do tego wracać, niźli szukać poszczególnych rozdziałach w archiwum gg : )
OdpowiedzUsuńWiadomym jest, że będę obserwował. Nie chciałbym, żeby nic nowego mi umknęło.
A.J.
Szczerze mówiąc, to zbierałam się do tego kilkakrotnie, ale za każdym razem w swoim opowiadaniu widziałam pewne braki i niedociagnięcia, które zmuszały mnie do rezygnacji. W końcu znów się odważyłam. Tym razem postaram sie jednak, aby skończyło się to inaczej.
OdpowiedzUsuńCieszę się z tego, nawet nie wiesz jak bardzo. Decydujac się zamieścić swoje opowiadania na blogu zawsze liczę na cudze opinie i porady. Jaki sens było by to robić bez nich?
coraz bardziej intrygujesz.
OdpowiedzUsuńna moje usta nasuwa się wiele pytań, lecz chyba odnajdę na nie odpowiedzi w następnych rozdziałach. :)
po za tym, pojawiło się kilka powtórzeń wyrazowych.
wybacz, ale po prostu ich nie znoszę i nie mogłam tego pozostawić bez komentarza. :)
To świetnie, że o nich wspominasz. Uwielboiam, gdy wytyka mi sie błędy, wtedy wiem, że ktoś naprawdę zwrócił uwagę na tekst.
Usuń